Jesienna aura zagościła już chyba na dobre, za oknem wiatr i deszcz, dnie są coraz krótsze, wcześnie zapada zmrok. Z jednej strony idealny czas dla moli książkowych - można owinąć się kocem i z kubkiem gorącej herbaty lub innego ulubionego napoju zanurzyć w lekturze. Z drugiej strony takie okoliczności powodują spadek formy. Nic się nie chce, mocniej uwiera samotność. Wszystkie te czynniki sprawiły, że chociaż na nocnym stoliku piętrzą się stosy nowych książek, sięgnęłam ponownie po powieść "Samulka" Kingi Facon.
Bohaterka "Samulki", Ewa, jest młodą kobietą i pracuje jako księgowa w przedszkolu w małej miejscowości Samulki. Nie czerpie jednak radości z pracy ani ze swojej codzienności, ponieważ zmaga się z depresją. Pewne zdarzenia z przeszłości sprawiły, że Ewa pogrążyła się w apatii i lęku przed światem. Jedyną przyjemnością w jej życiu są pączki oraz wielokrotnie czytane te same książki dla dzieci i młodzieży oraz powieści Jane Austin. Ewa nie słucha radia, nie ogląda telewizji, nie przegląda Internetu ze strachu, że dowie się o różnych nieszczęściach. Ucieka od rzeczywistości w świat wyobraźni. Ma problemy z nawiązywaniem relacji, trudno jej rozmawiać z innymi ludźmi. Za to bardzo żywe są jej relacje z bohaterami czytanych książek - spotyka ich w parku, w kawiarni, są dla niej niemal tak rzeczywiści jak sąsiedzi, ale niestety nie istnieją.
Życie Ewy zaczyna się jednak powoli zmieniać. Najpierw adoptuje psa Kajtka. Od tej pory ma motywację, by codziennie rano wstać, wyjść na spacer. Stopniowo poznaje też mieszkańców Samulki i przywiązuje się do nich. Sympatyczne bibliotekarki, pracownicy kwiaciarni, wolontariusze z kawiarni "Pod Aniołem" - wszyscy ci ludzie stają się jej coraz bliżsi. A wśród nich jest też pewien tajemniczy mężczyzna, co do którego nie wiadomo, czy jest prawdziwy, czy może jednak z innej bajki.
Powieść Kingi Facon czyta się bardzo lekko i przyjemnie. Dla mnie dodatkowym atutem są odniesienia do książek, w których zaczytuje się Ewa, a które ja również darzę wielkim sentymentem i do których chętnie wracam. Depresyjny początkowo nastrój głównej bohaterki powoli ulega odmianie i pojawiają się w nim małe radości, drobne powody do uśmiechu, przejawy troski i promyki dobra, które rozświetlają ciemności. Nawet czas trwania akcji współgra z tą przemianą. Na początku deszczowo-kolorowa jesień, później mroźno-świąteczna zima, szaro-bure przedwiośnie i rozkwitająca wiosna. Każdy kryzys prowadzi do umocnienia, każda słabość staje się siłą, a wszystkie problemy są potrzebne do tego, by dojrzeć. Pozytywne przesłanie jest idealne na walkę z jesienną chandrą. Bo gdzieś są wiara, nadzieja i miłość, które nadają życiu sens...
Komentarze
Prześlij komentarz