Przejdź do głównej zawartości

Najlepszy dzień w roku

Wielkimi krokami zbliża się najlepszy, najpiękniejszy i najważniejszy dzień w całym roku - Uroczystość Zmartwychwstania. Z pewnością jest on taki dla każdego wierzącego, gdyż świętujemy wtedy zwycięstwo Chrystusa nad śmiercią, nasze wybawienie.

Moją uwagę zwraca zawsze kontrast widoczny między obchodami dwóch świąt - Wielkanocy i Bożego Narodzenia. Boże Narodzenie jest wszechobecne, wyczekiwane i celebrowane. W radiu grane są kolędy i świąteczne piosenki, na każdym kroku napotykamy choinki, stroiki, Mikołajów, prezenty, bombki, renifery, bałwanki, gwiazdki... Obejrzeć można dziesiątki filmów osadzonych w tym czasie, podobnie sprawa ma się z książkami. Boże Narodzenie otacza niezwykły klimat, pełen ciepła, miłości, wybaczenia i pokoju. To się świetnie sprzedaje. Czas świąt jest bardzo romantyczny, daje nadzieję na dobre zakończenie każdej historii. A przecież tak naprawdę to dopiero początek najwspanialszej ze wszystkich historii!

Inaczej ma się rzecz z Wielkanocą. Pewnie, że wszędzie są zajączki, kurczaczki i jajeczka, ale nie rzucają się tak w oczy. Nie kojarzę żadnej wielkanocnej piosenki radiowej, żadnego świeckiego filmu ani książki, których fabuła byłaby osnuta wokół Świąt Zmartwychwstania. O ile w komercyjnej stronie Świąt Bożego Narodzenia obecne są odniesienia do samego zdarzenia, które wspominamy, o tyle Wielkanoc to dla wielu swego rodzaju święto wiosny (takie odnoszę wrażenie). Jednak w zasadzie nie dziwi mnie ta dysproporcja.

Boże Narodzenie to w gruncie rzeczy święta radosne. Stąd taka względem nich sympatia. Zmartwychwstanie jest tak naprawdę jeszcze radośniejsze, ale w bardziej poważny i złożony sposób. To nie jest płytka radość czy zwykłe zadowolenie. Radość Zmartwychwstania przychodzi po trudach Wielkiego Postu, po powadze i smutku Wielkiego Piątku. Trzeba przeżyć całość, przyjąć i ponieść mękę Drogi Krzyżowej, umrzeć razem z Chrystusem, by razem z Nim też zmartwychwstać. To niezbyt medialny przekaz, z pewnością nie jest to coś, co można ładnie zapakować i sprzedać. Docenienie Wielkanocy wymaga głębszej refleksji i wiary. Wymaga uznania własnej grzeszności i przyjęcia Bożej łaski. Wymaga uznania, że rzeczywistość jest większa i wspanialsza niż to, co możemy dostrzec i doświadczyć przy pomocy zmysłów, że śmierć to tylko przejście do życia wiecznego, do którego drogę przygotował nam Jezus właśnie przez swoją mękę i zmartwychwstanie. Wymaga przyjęcia tajemnicy i zgody na to, że pozostanie tajemnicą, przed którą się klęka z pokorą i której podporządkowuje się całe swoje życie. Jak się tym nie zachwycić?

Myślę, że sama jeszcze niewiele z tego rozumiem. Cały czas dorastam do pełniejszego przeżywania czasu Wielkiego Postu i Uroczystości Zmartwychwstania. Ale z roku na rok coraz bardziej jestem wdzięczna za ten czas i staram się go dobrze wykorzystać, oddać Bogu. Zostały dwa tygodnie. Mam nadzieję, że z Bożą pomocą będzie to piękny czas. I cieszę się, że mniej jest medialno-zakupowego szaleństwa związanego z tymi świętami. Lepiej niech nic nie zakrywa ich duchowego wymiaru.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jaki był ten rok

Dziś ostatni dzień roku 2018. Wiele osób robi podsumowania, wspomina najlepsze chwile, najlepsze przeczytane książki. I ja również pokrótce podsumuję z własnej perspektywy ten kończący się rok. Pierwsze miesiące 2018 roku nie były łatwe. Nie przepadam za tym okresem w roku, kiedy dni są krótkie, pogoda nijaka, minęły Święta Bożego Narodzenia i pozostaje jedynie oczekiwanie na wiosnę, która tak długo nie chce nadejść. Mimo to na początku 2018 roku była kilka zdarzeń wartych zauważenia. Założyłam tego bloga i (może nieregularnie, ale jednak) publikuję co jakiś czas posty. Napisałam pracę podyplomową i się obroniłam, zyskując uprawnienia do pracy jako nauczyciel. I taki właśnie zawód wykonuję - marzyłam o tym od dziecka. Wiosna minęła spokojnie i bez większych zawirowań. W dzień zakończenia roku szkolnego dowiedziałam się, że zostanę wychowawczynią. I to pomogło mi podjąć w końcu najważniejszą decyzję w tym roku - zrezygnowałam ze studiów doktoranckich. Bardzo długo się z tym nosiłam,...

Czytelnicza niemoc

Wydawać się może, że jesień to idealna pora roku dla mola książkowego. Długie, chłodne wieczory, kiedy można zaparzyć herbatę, otulić się kocem i zaszyć z książką w fotelu - to brzmi tak miło. I w moich wyobrażeniach jesieni taki obraz jest bardzo żywy, jednak kiedy przychodzi co do czego okazuje się, że takie okoliczności to raczej wyjątek niż reguła. Dla mnie jako nauczyciela jesień to czas naprawdę intensywnej pracy, a już tak od połowy listopada, kiedy na horyzoncie rysuje się widmo zbliżającego się zakończenia pierwszego semestru, nagle zaczyna brakować czasu nawet na bieżące sprawy. Znalezienie go na przyjemną lekturę staje się trudne, nie mówiąc już o tym bajkowym, przytulnym klimacie. Czytam więc, kiedy tylko mogę, w pociągu, na przerwie, przy posiłku, na chwilę przed snem (dopóki jeszcze rozumiem, o czym czytam). Zaczęłam kilka książek, ale w takim ślamazarnym tempie żadna nie porywa i nie daje takiej przyjemności, jaką dawałaby czytana na spokojnie, w większych part...

Światło, którego nie widać

Czytam sporo różnych książek, staram się dobierać swoje lektury tak, by oprócz rozrywki niosły też jakieś przesłanie, były wartościowe. Jakiś czas temu sporą popularnością cieszyła się powieść "Światło, którego nie widać" Anthony'ego Doerra. W 2015 roku zdobyła ona nagrodę Pulitzera, zauważono ją również w kilku konkursach i zestawieniach. W moim przypadku zainteresowanie jest zazwyczaj odwrotnie proporcjonalne do popularności książki. Mimo to na targach książki w Gdańsku skusiłam się na kupno "Światła, którego nie widać" i po zapoznaniu się z jej treścią cieszę się, że tak się stało. Akcja powieści toczy się głównie w czasie II wojny światowej, chronologiczny ciąg zdarzeń przeplatany jest fragmentami prowadzącymi do kulminacyjnego momentu rozgrywającego się w sierpniu 1944 roku. Dwoje głównych bohaterów to dzieci - dziewczynka z Francji i chłopiec z Niemiec. Dziewczynka, Marie-Laure, wychowywana przez ojca, który pracuje jako ślusarz w Muzeum Przyrodniczym w ...